Polskie autostrady są drogie? Są najdroższe w Europie? Nieprawda, one dopiero będą drogie. Wkrótce przyjemność podróżowania najlepszymi drogami może być nawet dwukrotnie droższa niż obecnie. Najpierw stawki za przejazd podniesie rząd, a w ślad za nim pójdą prywatni koncesjonariusze. Rząd szuka dodatkowych miliardów na budowę dróg. W grę wchodzą więc nie tylko wyższe opłaty za autostrady, ale nawet objęcie nimi dróg ekspresowych.
Koniec bezpłatnych autostrad w Polsce
Warto przy tym pamiętać, że autostrady są budowane w dużej mierze za pieniądze, które pochodzą z naszych podatków. W latach 2018-24 na ostatnich fragmentach autostrad, które dotychczas były bezpłatne staną bramki poboru opłat (albo jakieś inne urządzenia mające ten sam cel). Te odcinki to ponad 90 km autostrady A2 między Warszawą i Łodzią, A1 ze Strykowa do Torunia (ok. 160 km), A4 z Krakowa do Korczowy w woj. podkarpackim (ok. 260 km) oraz A4 ze Zgorzelca do Wrocławia (ok. 160 km).
Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad planuje, że myto będzie pobierane na 624 km nowych odcinków- w tym Stryków- Pyrzowice na A1, który będzie oddany do użytku w 2024 r. Z opłat zostanie zwolniona wschodnia obwodnica Łodzi. Pocieszające jest tylko to, że proponowane stawki na tych autostradach i tak będą niższe niż te, które trzeba płacić na autostradach koncesyjnych. Najdroższy będzie odcinek Nowy Tomyśl-Konin na A2, gdzie za przejazd każdego kilometra trzeba będzie zapłacić 36 gr. Stawki za przejazdy autostradami będą zróżnicowane, a ich wysokość będzie zależała od tego, kto nimi zarządza. Najtańsze są te, którymi zajmuje się GDDKiA- trasa Konin - Stryków na A2 i Wrocław- Katowice na A4. Tam przejazd samochodem osobowym kosztuje 10 gr. za kilometr.
W Polsce mamy już 740 km płatnych autostrad. Jednak państwo kasuje opłaty tylko za 261 km tras (za pośrednictwem systemów viaTOLL i viaAUTO). Pozostałymi odcinkami zarządzają trzej koncesjonariusze, którzy mają własne systemy poboru opłat. Zbudowanie jednolitego systemu opłat dla całej sieci polskich autostrad będzie zapewne możliwe dopiero w 2037 r., po wygaśnięciu umowy koncesyjnej Autostrady Wielkopolskiej (zarządcy na A2). Podwyżki opłat za korzystanie z autostrad ma pomóc załatać dziurę w programie budowy dróg krajowych. A ta jest ogromna. Inwestycje zaplanowane na najbliższe osiem lat opiewają na 198 mld zł, choć finansowanie przewidziano tylko na 107 mld. Brakuje zatem 91 mld zł. I trzeba je gdzieś znaleźć.
Większa korekta tego programu jest raczej niemożliwa, bo zdaniem ministra infrastruktury Andrzeja Adamczyka 95 proc. to inwestycje niezbędne. Rozważa się za to możliwości zmiany sposobu budowania oraz obniżenia standardu niektórych odcinków autostrad. Trwa też dyskusja o sposobach poboru opłat drogowych oraz o tym, jakie dokładnie stawki powinny obowiązywać na poszczególnych autostradach. I to nie tylko tych, które są objęte państwowym systemem viaTOLL, ale wszystkich. Wprawdzie resort unika jak ognia słowa „podwyżka”, ale nie jest w stanie ukryć swoich prawdziwych intencji. Zwiększenie wpływów do Krajowego Funduszu Drogowego to przecież przyspieszenie realizacji Programu Budowy Dróg Krajowych na lata 2014–2023- przyznają w ministerstwie.
Resort naturalnie wie, że podwyżki opłat za autostrady będą budziły kontrowersje. Już poprzedni rząd sugerował, że mimo obniżki z 20 gr do 10 gr za kilometr autostrady, która została wymuszona przez Unię (bo KE nie godziła się na to, żeby projekty zrealizowane dzięki pomocy publicznej, przynosiły zyski) trzeba będzie się liczyć ze „stopniowym urealnianiem stawek o wskaźnik inflacji”. Unijny zakaz generowania zysków kończy się w 2017 r. i od tego czasu będzie można podwyższyć opłaty autostradowe w majestacie unijnego prawa. Pytanie, o jak dużych podwyżkach mowa.
Eksperci są zdania, że cena wyższa niż 20 gr za kilometr będzie trudna do zaakceptowania przez polskich kierowców. Problem w tym, że nawet taka podwyżka niewiele da w kontekście szukania brakujących 91 mld zł na rządowy program budowy dróg. Podwyżka opłat na autostradach to nie wszystko. Dochodzą do tego skomplikowane systemy rozliczeń z niektórymi koncesjonariuszami, a także możliwość włączania innych dróg, np. ekspresowych do płatnej sieci, co mogłoby przynieść dalsze 800 mln. zł do kasy państwa.
Pytanie, jak w takiej sytuacji zachowują się spółki autostradowe? Autostrada Wielkopolska, która zarządza odcinkiem autostrady A2 w kierunku Niemiec zapowiada, że od marca tego roku opłaty na odcinku Konin- Nowy Tomyśl będą wyższe o 2 gr za kilometr. Oznacza to, że kierowcy zapłacą za przejazd tym odcinkiem nie 51 zł, lecz 54 zł. Spółka podnosi opłaty, bo musi spłacać kredyty bankowe, utrzymywać na bieżąco autostradę oraz wprowadzać na niej nowe inwestycje, np. przygotować rozbudowę bezpłatnej obwodnicy Poznania. Stalexport, który zarządza odcinkiem A4 między Krakowem a Katowicami, na razie nie przewiduje podwyżek. Ostatnio były one podwyższone o 1 zł dla samochodów osobowych, z 9 do 10 zł w kwietniu 2015 r.
Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad planuje, że myto będzie pobierane na 624 km nowych odcinków- w tym Stryków- Pyrzowice na A1, który będzie oddany do użytku w 2024 r. Z opłat zostanie zwolniona wschodnia obwodnica Łodzi. Pocieszające jest tylko to, że proponowane stawki na tych autostradach i tak będą niższe niż te, które trzeba płacić na autostradach koncesyjnych. Najdroższy będzie odcinek Nowy Tomyśl-Konin na A2, gdzie za przejazd każdego kilometra trzeba będzie zapłacić 36 gr. Stawki za przejazdy autostradami będą zróżnicowane, a ich wysokość będzie zależała od tego, kto nimi zarządza. Najtańsze są te, którymi zajmuje się GDDKiA- trasa Konin - Stryków na A2 i Wrocław- Katowice na A4. Tam przejazd samochodem osobowym kosztuje 10 gr. za kilometr.
W Polsce mamy już 740 km płatnych autostrad. Jednak państwo kasuje opłaty tylko za 261 km tras (za pośrednictwem systemów viaTOLL i viaAUTO). Pozostałymi odcinkami zarządzają trzej koncesjonariusze, którzy mają własne systemy poboru opłat. Zbudowanie jednolitego systemu opłat dla całej sieci polskich autostrad będzie zapewne możliwe dopiero w 2037 r., po wygaśnięciu umowy koncesyjnej Autostrady Wielkopolskiej (zarządcy na A2). Podwyżki opłat za korzystanie z autostrad ma pomóc załatać dziurę w programie budowy dróg krajowych. A ta jest ogromna. Inwestycje zaplanowane na najbliższe osiem lat opiewają na 198 mld zł, choć finansowanie przewidziano tylko na 107 mld. Brakuje zatem 91 mld zł. I trzeba je gdzieś znaleźć.
Większa korekta tego programu jest raczej niemożliwa, bo zdaniem ministra infrastruktury Andrzeja Adamczyka 95 proc. to inwestycje niezbędne. Rozważa się za to możliwości zmiany sposobu budowania oraz obniżenia standardu niektórych odcinków autostrad. Trwa też dyskusja o sposobach poboru opłat drogowych oraz o tym, jakie dokładnie stawki powinny obowiązywać na poszczególnych autostradach. I to nie tylko tych, które są objęte państwowym systemem viaTOLL, ale wszystkich. Wprawdzie resort unika jak ognia słowa „podwyżka”, ale nie jest w stanie ukryć swoich prawdziwych intencji. Zwiększenie wpływów do Krajowego Funduszu Drogowego to przecież przyspieszenie realizacji Programu Budowy Dróg Krajowych na lata 2014–2023- przyznają w ministerstwie.
Resort naturalnie wie, że podwyżki opłat za autostrady będą budziły kontrowersje. Już poprzedni rząd sugerował, że mimo obniżki z 20 gr do 10 gr za kilometr autostrady, która została wymuszona przez Unię (bo KE nie godziła się na to, żeby projekty zrealizowane dzięki pomocy publicznej, przynosiły zyski) trzeba będzie się liczyć ze „stopniowym urealnianiem stawek o wskaźnik inflacji”. Unijny zakaz generowania zysków kończy się w 2017 r. i od tego czasu będzie można podwyższyć opłaty autostradowe w majestacie unijnego prawa. Pytanie, o jak dużych podwyżkach mowa.
Eksperci są zdania, że cena wyższa niż 20 gr za kilometr będzie trudna do zaakceptowania przez polskich kierowców. Problem w tym, że nawet taka podwyżka niewiele da w kontekście szukania brakujących 91 mld zł na rządowy program budowy dróg. Podwyżka opłat na autostradach to nie wszystko. Dochodzą do tego skomplikowane systemy rozliczeń z niektórymi koncesjonariuszami, a także możliwość włączania innych dróg, np. ekspresowych do płatnej sieci, co mogłoby przynieść dalsze 800 mln. zł do kasy państwa.
Pytanie, jak w takiej sytuacji zachowują się spółki autostradowe? Autostrada Wielkopolska, która zarządza odcinkiem autostrady A2 w kierunku Niemiec zapowiada, że od marca tego roku opłaty na odcinku Konin- Nowy Tomyśl będą wyższe o 2 gr za kilometr. Oznacza to, że kierowcy zapłacą za przejazd tym odcinkiem nie 51 zł, lecz 54 zł. Spółka podnosi opłaty, bo musi spłacać kredyty bankowe, utrzymywać na bieżąco autostradę oraz wprowadzać na niej nowe inwestycje, np. przygotować rozbudowę bezpłatnej obwodnicy Poznania. Stalexport, który zarządza odcinkiem A4 między Krakowem a Katowicami, na razie nie przewiduje podwyżek. Ostatnio były one podwyższone o 1 zł dla samochodów osobowych, z 9 do 10 zł w kwietniu 2015 r.
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj