Z przykrością patrzę, a raczej słyszę, jak zepsuł się nasz sposób porozumiewania się. Coraz częściej odczuwam niesmak, słysząc wulgaryzmy w wielu miejscach publicznych. Przeszkadza mi to szczególnie ze względu na obecność chłonnych uszu moich dzieci, które znakomicie przyswajają wszelkie nowe słowa. Nie chciałabym, aby za chwilę recytowały zasłyszane przekleństwa. Podobnego zgorszenia doznaje wiele osób, które miały okazję przysłuchiwać się rozmowom młodzieży szkolnej. Nie dziwi już nawet fakt, że wulgarnie wysławiają się dziewczyny. Taka komunikacja w podstawówkach i wśród gimnazjalistów jest dzisiaj niestety na porządku dziennym u obu płci.